niedziela, 21 czerwca 2015

Nagroda Chwały Mórz dla Kontradmirała dr inż. Czesława Dyrcza









Nagroda Chwały Mórz dla Kontradmirała dr inż. Czesława Dyrcza

Urodził się 22 stycznia 1955 r. w Przemyślu. W 1973 roku, po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego w Gryfinie, rozpoczął studia w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni na Wydziale Dowódczym. Po ukończeniu studiów w 1977 r. rozpoczął służbę na okrętach podwodnych - dwukrotnie zdobywając miano "Najlepszego Nawigatora Marynarki Wojennej". Z chwilą rozpoczęcia w Stoczni Gdańskiej budowy szkolnego żaglowca ORP "Iskra" (1981 r.) został wyznaczony na stanowisko zastępcy dowódcy okrętu, a następnie od 1984 roku przez trzynaście lat był jego dowódcą. Okręt, którego był dowódcą zdobył wiele cennych wyróżnień i nagród, których przykładami mogą być chociażby: Cutty Sark Trophy w 1989 r. - najcenniejsza prestiżowo nagroda regat, Medal Pokoju przyznany przez Sekretarza Generalnego ONZ w 1990 r., nagrody honorowe Rejs Roku oraz pięciokrotne miano Najlepszego Okrętu Marynarki Wojennej w grupie okrętów specjalnych. W 1987 r. ukończył studia magisterskie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, uzyskując dyplom magistra geografii.
Dwukrotnie opłynął świat i Przylądek Horn pod żaglami. Pierwszy raz w latach 1987- 88 - jako II oficer na pokładzie „Daru Młodzieży", a za drugim razem w latach 1995-96 dowodząc żaglowcem ORP „Iskra". W dniu zakończenia rejsu otrzymał z rąk admirała Romualda A. Wagi akt mianowania na stopień pełnego komandora. W roku powrotu z rejsu dookoła świata został laureatem dorocznej nagrody magazynu „Żołnierz Polski" otrzymując „BUZDYGAN - 96" za dowódczy profesjonalizm, odwagę odkrywcy i postawę oficera - dżentelmena w czasie 38 000 mil żeglugi dookoła świata. Służbę w składzie załóg okrętów Marynarki Wojennej RP pełnił przez okres 20 lat. 


W 1997 r. ukończył w Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni podyplomowe studia operacyjno-taktyczne o kierunku dowódczo-sztabowym, a następnie rozpoczął służbę w Dowództwie Marynarki Wojennej na stanowisku głównego oficera flagowego nawigatora. Podczas Międzynarodowego Roku Oceanu'1998 wyróżniony został przez Ligę Morską Pierścieniem Hallera". W dniu 1 września 2000 r. objął stanowisko zastępcy dowódcy
3. Flotylli Okrętów - szefa Szkolenia. Uczestniczył i kierował przygotowaniami oraz zabezpieczeniem ćwiczeń międzynarodowych między innymi: „BALTOPS", „BALTIC PORPOISE", „KEFTACEX" i „BALTIC SWIFT". W 2001 roku dowodził strzelaniem rakietowym w ramach ćwiczenia sił Marynarki Wojennej RP „REKIN 2001". W latach 1999 - 2002 był przedstawicielem dowódcy Marynarki Wojennej RP podczas ćwiczeń zwalczania okrętów podwodnych „KEFTACEX” na Islandii. W latach 2002-2004 kierował Biurem Hydrograficznym Marynarki Wojennej RP, którego będąc szefem przyczynił się do rozwoju polskiej hydrografii i kartografii morskiej. Lata 2004-2005 to okres studiów w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie i podyplomowe studia Polityki Obronnej.
Dzień 15 sierpnia 2005 r. to przełomowa data w służbie Czesława Dyrcza, gdyż został mianowany przez Prezydenta RP na stopień kontradmirała. Od 16 sierpnia 2005 r. do 28 grudnia 2006 r. dowodził 9. Flotylli Obrony Wybrzeża im. Kontradmirała Włodzimierza Steyera w Helu. 


Związek ze wyższym szkolnictwem wojskowym na dobre rozpoczął się w dniu
4 kwietnia 2007 roku, kiedy to uzyskał stopień naukowy doktora nauk technicznych
w specjalności nawigacja morska nadany przez Radę Wydziału Nawigacji i Uzbrojenia Okrętowego Akademii Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte. Obowiązki rektora- komendanta Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni objął w dniu 26 kwietnia 2007 roku, które sprawował do 22 stycznia 2015 roku, osiągając graniczny okres służby w mundurze oficera marynarki wojennej. Od 23 stycznia jest profesorem wizytującym AMW i wykłada nawigację, meteorologię i oceanografię, to co robił do tej pory jako rektor, jednakże mając znacznie więcej czasu dla studentów, głównie podchorążych.

Wymieniając najwyższe otrzymane godności przedstawiamy je w kolejności przyznania. Postanowieniem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 12 sierpnia 2010 roku za wybitne zasługi dla umacniania suwerenności i obronności kraju, za osiągnięcia w pracy naukowo-dydaktycznej i działalności organizacyjnej odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Za przyczynienie się do osiągnięć i rozwoju polskiej gospodarki morskiej w dniu 8 maja 2012 roku minister transportu, budownictwa i gospodarski morskiej odznaczył Czesława Dyrcza odznaką honorową „Zasłużony Pracownik Morza”. Senat Akademii Marynarki Wojennej w Warnie (Bułgaria) w styczniu 2014 roku nadał Mu tytuł „Honorowego Profesora” za wkład w kształcenie morskie oraz w tymże roku otrzymał nagrodę Conrady – Indywidualności morskie.
W latach 2007-2014 pełnił funkcję Grotmaszta Bractwa Kaphornowców, a aktualnie jest członkiem zarządu Polskiego Towarzystwa Nautologicznego, honorowym kapitanem żeglugi wielkiej, członkiem honorowym Ligii Morskiej i Rzecznej, członkiem honorowym- założycielem Sail Training Association of Poland oraz honorowym członkiem Bractwa Kaphornowców. Kieruje kapitułami nagrody żeglarskiej „Rejs Roku” (od 2010 r.) i kapitułą odznaczeń Ligi Morskiej i Rzecznej (od 2011 r.), a w latach 2012-2014 przewodniczył kapitule nagrody im. kpt. Leszka Wiktorowicza.
Czesław Dyrcz, jest wielkim przyjacielem ludzi morza, sympatykiem Bractwa i jego idei, animatorem największych przedsięwzięć żeglarskich. Jest godnym gospodarzem Żeglarskiej Stolicy Polski - Gdyni.
Nagroda Chwały Mórz niech będzie wyrazem podziękowania za wybitne dokonania dla Wielkiego Człowieka Morza jakim jest Pan Admirał Czesław Dyrcz.

Laudacja - pełny dokument PDF

niedziela, 11 maja 2014

Wróciłem z Karaibów.


Brałem udział w regatach Atlantic Rally for Cruisers wraz z moją żoną Basią.
Wygraliśmy te regaty w kategorii załóg 2 osobowych. (startowało 18 załóg dwuosobowych), oraz zajęliśmy 3 miejsce w klasie E. Startowaliśmy na jachcie Delphia 47 i był to pierwszy udział Delphi w tych regatach. Poniżej krótka relacja (wysyłałem ją w kawałkach na oceanie) dla magazynu Wiatr.






1. Pomysł i przygotowania

Pomysł przyszedł nam do głowy ponad rok temu. Chcieliśmy przepłynąć Atlantyk drogą pasatową na Karaiby i zostać tam na Święta i Nowy Rok. Chcieliśmy to zrobić tylko we dwójkę.
Co roku startuje w regatch ARC kilka załóg dwuosobowych. W tym roku jest ich osiemnaście.
Poznaliśmy załógi podczas specjalnego seminarium poświęconego żegludze dwuosobowej, oraz uroczystej kolacji,
na której była okazja do ciekawych rozmów i wymiany doświadczeń.
23 listopada 2013 w hotelu Santa Catalina w Las Palmas odbyła się odprawa kapitanów przed startem do regat ARC 2013. W tym roku w regatach bierze udział ponad 240 jachtów i 1300 żeglarzy. Kiedy dyrektor regat Andrew Bishop żegnał się z uczestnikami odprawy i życzył pomyślnych wiatrów, trudno było nie zauważyć na sali podniosłej atmosfery czy może nawet wzruszenia. Każdy startuje w tych regatach z innego powodu. Są tacy, którzy robią sobie „przerwę w życiu” i ruszają na morze na kilka lat, są tacy którzy mają silny imperatyw sprawdzenia się, są tacy wreszcie którzy chcą przeżyć ciekawą przygodę żeglarską lub po prostu są ciekawi świata.
Na dziesieć dni przed rozpoczęciem regat organizatorzy przygotowali cykl seminariów poświęconych ważnym zagadnieniom związanym z taktyką czy bezpieczeństwem żeglugi.
Przykładowe seminaria to: routing i pogoda na obszarze północnego atlantyku, naprawy takielunku, praktyczne zagadnienia związane z pływaniem kursami pełnymi, zaopatrzenie, ratownictwo i łączność w wypadku niebezpieczeństwa oraz wiele innych. Wieczorami o 1830 żeglarze zbierają się w jednym miejscu w marinie Muelle Deportivo, gdzie popijając wino i piwo mają czas na wzajemne poznawanie się, wymianę doświadczeń. Imprezy te nazywają się Sundowner i są wyśmienitą wisienką na torcie pracowitego dnia.
Załogi bardzo poważnie podchodzą do przygotowań, nikt niczego nie lekceważy. Sprawdzanie każdego elementu takielunku, pomp, źródeł energii, wreszcie zaopatrzenie jachtu na 3-4 tygodniowy przelot przez ocean to też wyzwanie. Las Palmas jako miasto jest doskonale do tego przygotowane. Wiele sklepów organizuje bezpłatny dowóz na jacht 
zakupionej żywności, a uczesticy regat mogą liczyć na dodtkowe rabaty przy zakupach.
Wieczorem przed rozpoczęciem regat odbył się uroczysty koktajl w Real Club Nautico, przygotowany dla wszystkich uczestników regat. Wieczór zakończył efektowny pokaz sztucznych ogni.

2. Start

24 listopada 2013 godzina 1300 odbyl się start do regat ARC na redzie portu Las Palmas.
Jachty żegnane przez wielu widzów na falochronach i główkach portu. Wiele osób żegnało nas machając rękami, pewnie za sprawą wielkiej polskiej flagi, którą zawiesiliśmy na tę okazję na achtersztagu.
Najpierw startują katamarany, następnie jachty płynące w dywizji racing, a na końcu jachty płynące w dywizji cruising czyli również nasz 4 Oceans’ Dream. Jesteśmy przydzieleni do klasy E w której jest sklasyfikowanych 20 jachtów. I będzie to nasza bezpośrednia konkurencja podczas wyścigu. 
Sam start odbył się sprawnie, przy deszczu i wietrze NE 27 knt. Potem szybka ładna żegluga.
Wieczór niestety zatrzymał większość floty regat brakiem wiatru. I to był moment zwrotny.
Rano widać było jeszcze kilka jachtów w naszym otoczeniu, ale każdy już popłynął innym kursem.





3. Pierwsze 400 mil. 

Sytuacja baryczna jest dość skomplikowana, różne prognozy niestety nie są spójne. Jesteśmy w tej chwili w obszarze działania rozległego niżu, który za chwilę podzieli się na dwa mniejsze. My wybraliśmy taktykę drogi południowej. Droga ortodromicza jest kusząca, ale w okolicy 30 tego dokładnie na środku tej drogi rozbuduje się głęboki i rozległy niż
z prawdopodobieństwem jazdy podwiatrowej do 35 knt. Tak więc wybraliśmy wariant wolniejszy ale
spokojniejszy licząc na spotkanie na swojej drodze pasatu w najbliszy poniedziałek. Zobaczymy.
Jak na tę chwilę zajmujemy 8 pozycję w klasie E. Nasza pozycja to 24°16N 019°28W. Prędkość 6 knt.





4. Za nami 1000 mil, przed nami 2000.

Za nami ponad 1000 mil żeglugi i siódma doba rejsu. Za nami też bardzo rozległy ośrodek niżowy oraz front burzowy z wiatrami do 37 węzłów z kierunków S-SW. Pozwolił nam on nieco poprawić słabe, jak dotąd przeloty dobowe. Teoretycznie powinniśmy znajdować się już w strefie pasatów NE, tymczasem wspomniany wyżej niż kompletnie zakłócił ich stały charakter. Sytuacja pogodowa dla nas była też o tyle skomplikowana, że w nie wielkim stopniu zgadzała się z odbieranymi przez nas prognozami. Jednak naprawdę frustrujące były chwile ciszy, na które też niestety natrafiliśmy.
Tyle na temat tego co za nami. Dziś mamy piękny słoneczny dzień z wiatrem N-NE 10 knt. Żeglujemy z prędkością 7 knt. wprost na St. Lucia. Prognozy i nastroje bardzo optymistyczne.
W naszej klasie E aktualnie zajmujemy 4 pozycję.


5.

Pokonanie drugiego tysiąca mil okazało się niełatwym zadaniem. Po przejściu niży oraz
frontów burzowych na Centralnym Atlantyku zagościł bardzo rozległy wyż z centrum na wschód od Bermudów. Wyż nie dość, że rozległy to niestety również bardzo słaby, za sprawą rozwijających się raz za razem aktywnych niży na Północnym Atlantyku w okolicy Nowej Funlandii. Tak to niestety się dzieje, że im większa zawierucha na Północnym Atlantyku, tym większy spokój na Centralnym. Tym razem wspomniany wyż praktycznie „wyłączył” pasat wzdłuż 15 równoleżnika na obszarze od południka 47 W aż do Wysp Zielonego Przylądka.
Utkneliśmy w tej pogodzie na dobre i praktycznie staliśmy w miejscu. Te warunki preferowały jachty ze sporymi zapasami paliwa. (w dywizji cruising wolno używać silników)
Nasze zapasy były przeznaczone na produkcję energii elektrycznej na jachcie oraz na  sytuacje wyjątkowe. Ta z pewnością do takich nie należała, więc zmagaliśmy się ze słabym wiatrem przez cztery dni, aby w końcu szczęśliwie dotrzeć do strefy pasatów, który udało nam się „złapać” już na 45 W. Wskutek ciszy straciliśmy niestety swoje miejsce w klasie i aktualnie znajdujemy się na 6 pozycji. Pasat jest całkiem silny 22-27 wezłów, kierunki od NE-E. Teraz żeglujemy bardzo szybko. Ostatnia doba to 201 mil. Do mety pozostało 500 mil.




6. Na mecie.
Ostatnie 500 mil żeglugi było bardzo emecjonujące. Silny pasat NE-E „rozkręcał” się czasem do regularnych 30 węzłów. Umożliwiało to szybkie zbliżanie się do mety i to dokładnie we właściwym kierunku. O odpowiednią wysokość zadbaliśmy wcześniej.
Nasza Delphia sprawowała się w tych warunkach rewelacyjnie. 
Czasami przyspieszenia były niewiarygotne. Największa zanotowana przez nas prędkość to 15,7 węzła.
Zaczeliśmy też odrabiać straty i na mecie pojawiliśmy się jako 3 jacht w naszej klasie
o godzinie 0145 (UTC-4) 15 grudnia. Saint Lucia jest piękna, a marina Rodney Bay świetnie przygotowana na przyjęcie wielu jachtów startujących w ARC. 
Zostajemy w niej do zakończenia regat 21 grudnia. Potem wypływamy w kierunku Grenady
i dalej i dalej i …….


Tomek Borda #113


wtorek, 9 października 2012

W piątek, 05/10/2012 zebraliśmy się w „ZEJMANIE” aby uczcić pamięć Kapitana Andrzeja Straburzyńskiego, który odszedł od nas 17-go września 2009 roku w wieku zaledwie 61 lat. Zmarł w Trzebieży i spoczął na miejscowy cmentarzu. Tego samego dnia jego statek „CONCORDIA” będący na Atlantyku stanął w dryfie na żałobnym apelu, a załoga oddała hołd swojemu Kapitanowi. Opuszczona do pół masztu bandera, salut syreną okrętową i ostatnie dla Niego cztery szklanki dzwonem okrętowym zakończyły żałobny morski ceremoniał. „CONCORDIĄ” w służbie Kanadyjskiej Szkoły pod Żaglami dowodził Andrzej Straburzyński przez lat 17, przepłynął na niej ponad 400.000 Mm. Nie słyszałem, aby w ciągu tych wielu lat Jego dowodzenia miała na statku miejsce jakakolwiek awaria, a woził On swoje załogi po najciekawszych i nie łatwych żeglugowo miejscach na ziemi. Terry Davies, dyrektor tej szkoły nie jeden raz chwalił w mojej obecności swojego Kapitana. Bo był też on Kapitanem wybitnym, troskliwym dowódcą dbającym o statek i jego załogę, świetnym organizatorem i ulubieńcem żeglującej z nim młodzieży. Na posiedzeniu Gdańskiej Mesy Bractwa Kaprów Polskich padł ciekawy projekt wspólnego napisania wspomnień o Kapitanie Andrzeju Straburzyńskim. Redakcją tej książki – albumu podjęła się Dorota Kobierowska-Dębiec (tel. kom. 694 432 088). Prośba: - aby każdy, kto w swoim życiu spotkał się z Kapitanem Andrzejem Strabużyńskim, przesłał Dorocie swoje wspomnienie. Z podobną propozycją skierujemy się do Kanadyjczyków z którymi tak długo żeglował. Nie ma już wśród nas Andrzeja, nie ma też „Concordii”, która w 5 miesięcy po jego odejściu zatonęła w silnym szkwale 300 Mm na wschód od Brazylii. Pomimo że w chwili uderzenia wiatru część 64 osobowej załogi była pod pokładem nikt z załogi nie zginął ! Andrzej Drapella

wtorek, 3 stycznia 2012

Regaty Sylwestrowe

W sobotę 31 grudnia rano dostałem sms od mojego starego przyjaciela z regat prezesa Warszawskiego Towarzystwa Regatowego Jacka Paluszkiewicza.
Oto on:
Zapraszamy na wspólne pożegnanie 2011 roku. Spotykamy się 31 grudnia 2011 roku o godzinie 11 na plaży miejskiej w Serocku. W programie rozegranie pięciu wyścigów w klasie Tango. Wśród gości zaproszonych Burmistrz Serocka Sylwester Sokolnicki...
Wyskoczyłem z kapci i przegryzając w biegu parówką dałem całą naprzód w kierunku Serocka. W pospiechu zapomniałem aparatu, ale fotograf był przy tym!
Popatrzcie Bracia jak kończą rok ścigani z WTR-u
A w nowy rok dostałem od Jacka maila którego wam także przekazuję…



Regaty Sylwestrowe.
Grupa zapaleńców postanowiła wykorzystać fakt, że Zalew jest wolny od lodu. Wojtek Chodkowski z s/y „Misja” gotów był do zwodowania w każdej chwili. Gorzej było ze znalezieniem drugiego Tanga. Większość jachtów była przystawiona innym sprzętem, częściowo rozbrojona na zimę lub wręcz zdekompletowana. W końcu dzięki Jarkowi Wąsowskiemu, który sam nie mógł uczestniczyć ale zgodził się użyczyć jachtu, impreza mogła się odbyć.Na starcie stanęły więc 2 Tanga: Misja oraz Ognisty Podmuch z ekipą Piotra Groszyka.
Na molo plaży miejskiej w Serocku znalazła się spora grupa entuzjastów, którzy przyjechali aby przyglądać się jak wariaci będą ścigać się ostatniego grudnia. Atmosfera była świąteczno-noworoczna acz gorąca. Znakami startu-mety i trasy były choinki na zakotwiczonych podestach. Na bojce startowej przy choince miał być jeszcze Święty Mikołaj (ponad metrowa lalka) ale po przypadkowej kąpieli tak namókł, że przebalastowywał i przewracał choinkę, więc za karę wrócił na brzeg.
Pojedynek miał odbyć się do trzech zwycięstw. 2 pierwsze wyścigi wygrała Misja ale Ognisty Podmuch wygrał następne dwa. Na jachtach zmieniali się sternicy, po każdym wyścigu jachty dobijały do pomostu, część załogi schodziła na ląd a załogę uzupełniali chętni z pomostu (aż do wyczerpania zapasów). Każdy kto chciał mógł przepłynąć się chociaż w jednym wyścigu.
Pod koniec imprezy do wspólnej zabawy włączyły się 2 jachty, które zaciekawione tym, że coś się dzieje podpłynęły i spontanicznie wystartowały w ostatnich wyścigach.
Wyścig V decydujący miał swoją dramaturgię. Załogi Misji i Ognistego Podmuchu wróciły do swoich podstawowych składów. Po zaciekłej walce, w której nie brakowało wzajemnych ostrzeń, wywożeń, były karne obroty i jachty zmieniające się na prowadzeniu… W końcowej fazie wyścigu Ognisty Podmuch wykorzystał korzystny … podmuch wiatru (w końcu Podmuch z podmuchem może się dogadać !) i ostatecznie jako pierwszy osiągnął metę. Były puchary i medale dla obu zwycięskich załóg. Był również szampan dla każdej załogi, również dla obu gościnnych jachtów, które znienacka włączyły się do rywalizacji jako druga grupa.



W tym wypadku wynik sportowy nie był najważniejszy. Entuzjazm uczestników i kibiców, świetna atmosfera na wodzie i na pomoście (mimo chłodu i czasem padającego deszczu ) pokazały, że nie brakuje wśród nas prawdziwych pasjonatów. Była fajna zabawa i będą wspomnienia.



Poza tym była to swoista promocja żeglarstwa. Fragmenty wypowiedzi uczestników na tle żeglujących w nietypowej scenerii jachtów można było już wieczorem zobaczyć w Telewizyjnym Kurierze Mazowieckim.
 Myslę Bracia, że Warszawskim Śródlądowym Regatowcom należy się gromka
 OOOOOORRRRRZZZZZZZAAAAAA!!!!!!! Andrzej #86

Autorem zdjęć jest Jacek Kotkiewicz