poniedziałek, 19 maja 2008

„Lisa von Lubeck” w Gdańsku

Motto tych, co stworzyli piękną „Lisę von Lubeck”:
„Jeśli z innymi chcesz budować statek, nie zaczynaj od zbieranie drewna, lecz obudź
w nich tęsknotę za dalekim, nieskończonym morzem”
– Antonine de Saint-Exupery.



Gdy replika XV- wiecznej kogi „Ubena von Bremen” zawinęła do Lubeki, wielu mieszkańców tego pięknego, portowego miasta ogarnęła fala zazdrości. Jak to – ONI mają, a MY nie?
Sprawy w „swoje ręce” wzięła pani Lisa Drager, zwołała grono entuzjastów i wspólnie postanowili zbudować replikę karaweli, bo takie właśnie statki zastąpiły na handlowych szlakach małe kogi.
W XVI wieku setki karawel żeglowało po Bałtyku i Morzu Północnym. Przewożone na nich towary zbudowały potęgę hansatyckich miast.
Pomysł budowy statku powstał w 1991 roku, do realizacji projektu powołano Towarzystwo Dziedzictwa Kultury Miasta Lubeki. Największym kłopotem był brak dokumentacji. W średniowieczu budowa statków opierała się na ustnie przekazywanej tradycji, a nie znaleziono, jak dotąd, żadnego wraku karaweli, który dałby podstawy do wiernej rekonstrukcji. Prace nad odtworzeniem planów tego statku trwały 7 lat - badano płaskorzeźby w kościołach, stare księgi, zaangażowano okrętowców, żeglugowców i historyków. Na tej podstawie Politechnika Berlińska stworzyła niezbędną dokumentację techniczną i wtedy port w Lubece oddał do dyspozycji pasjonatów magazyn, w którym urządzono stocznię.

Z Urzędem Pracy uzgodniono zatrudnienie do projektu młodych bezrobotnych, przysposabiając ich jednocześnie do nowego zawodu. Jako mistrzów zaangażowano 15 emerytowanych rzemieślników. Łącznie, w ciągu 6 lat budowy „Lisy von Lubeck”, przeszkolono 240 młodych pracowników. W pracach pomagało również wielu ochotników, którzy dla tej idei poświęcali swój wolny czas i siły.

Celem zdobycia materiału do budowy statku wycięto w lubeckich lasach 170 wyselekcjonowanych, kilkusetletnich dębów. Dziobowe i rufowe deski poszycia wyginano, jak kiedyś, przy pomocy pary. Część podwodną statku obito miedzianą blachą. Na tej wyjątkowej stoczni odkuto ręcznie 8000 20-to centymetrowych gwoździ o grubości 14 mm, wykonano ponad 100 bloków do takielunku, 5-cio metrowej wysokości ster dębowy ze stalowymi okuciami, okorowano 40 metrowej wysokości grotmaszt i dwa krótsze pozostałe maszty, które uprzednio przez 15 miesięcy moczono w wodzie, aby uniknąć ich spękania i uszyto pięknie zdobione żagle. Nawet 4,5 metrowa łódź ratunkowa została wykonana ręcznie.

Kiedy ukończono budowę i przy pomocy potężnego dźwigu karawelę zwodowano, a inicjatorkę budowy, panią Lisę Drager, poproszono by ochrzciła statek imieniem „Lisa von Lubeck”.

Trasa pierwszej, podróży wiodła z Lubeki do Gdańska - przez Stralsund, Kołobrzeg i Hel. Załoga liczyła 14 osób wybranych z tych, co statek budowali. Karawelą dowodził Dieter Baars - emerytowany kapitan niemieckiej marynarki handlowej.

Polska Mesa Bractwa Wybrzeża postanowiła zaaranżować pobyt załogi „Lisy von Lubeck” w naszych portach, stąd mój pobyt na jej pokładzie. Zaokrętowałem, gdy weszła do portu w Kołobrzegu. Przywitała mnie załoga w dojrzałym wieku, dzielna, obyta z morzem, o mocnych dłoniach.



Wyszliśmy w morze i skierowaliśmy się na wschód. Za główkami portu postawiliśmy wszystkie żagle - manewry przebiegały sprawnie, a statek zachowywał się znakomicie. Była to chwila, na którą długo czekałem. Wreszcie, naocznie i namacalnie, mogłem zobaczyć jak żeglowały historyczne okręty, na których odkrywano świat! Pełnym baksztagiem płynęliśmy 6,5 węzła, a „Lisa” dostojnie kołysała się na fali. Załoga, podzielona na dwie wachty, wymieniała się na pokładzie co 6 godzin.

Pomieszczenie dla załogi na karaweli stanowi wielka ładownia-kubryk. Po środku ogromny stół, po burtach bakisty, na których śpi załoga, a od strony rufy efektowny bar. Na czołowej ścianie duża pieczęć hanzatyckiej Lubeki, na wręgach deski z nazwiskami sponsorów i małe mosiężne tabliczki upamiętniające tych wszystkich, którzy dla statku pracowali.

Następnego dnia zacumowaliśmy w porcie rybackim w Helu. W czasie manewrów pękła lina rufowa, łamiąc nogę jednemu z żeglarzy. Wypadek przyćmił dobre nastroje i dopiero znakomita kolacja w portowej knajpie poprawiła nieco samopoczucie załogi.

Rano, przed wyjściem do Gdańska, statek odwiedził kontradmirał Czesław Dyrcz -znany żeglarz i dwukrotny kaphornowiec. Był to miły akcent postoju w tym porcie.
O 1030 minęliśmy główki gdańskiego portu. Mijając pomnik Obrońców Westerplatte oddaliśmy salut banderą i godzinę później zacumowaliśmy przy gościnnym nabrzeżu Centralnego Muzeum Morskiego, gdzie XVI- wieczna karawela pasowała jak ulał. Załogę w imieniu Prezydenta Miasta powitał pan Andrzej Radomski, wręczając flagę miasta Gdańska.

Załoga zwiedziła Centralne Muzeum Morskie, gdańską starówkę, wysłuchała koncertu w katedrze oliwskiej i wróciła na statek oczarowana urokiem i atmosferą miasta. Następnego dnia na pokładzie „Lisy von Lubeck” złożył oficjalną wizytę Prezydent Miasta Gdańska, pan Paweł Adamowicz, któremu kapitan karaweli przekazał list burmistrza Lubeki zapraszający do bliższej współpracy.

Wieczorem, w żeglarskim klubie „Zejman”, spotkali się polscy i niemieccy żeglarze. Grał gdański zespół szantowy „Trzy Majtki”. Przy wtórze dobrej muzyki przeciągano linę, walczono na bomie, wbijano gwoździe w twardy pień. Zabawa zakończyła się o trzeciej nad ranem przy kuflu piwa... w kubryku na „Lisie”.



W trakcie całego pobytu piękna karawela była otwarta dla zwiedzających gości. Załoga występowała we własnoręcznie szytych strojach z epoki i oprowadzała po wszystkich zakątkach statku.
W niedzielę, 23 kwietnia 2006 roku o godzinie 1400 oddano cumy i statek pożeglował do macierzystej Lubeki.

Kapitan - Dieter Baars: „W ciągu 40 lat pracy na wszystkich morzach, po odwiedzeniu kilkuset portów - wizyta „Lisą von Lubeck” w Gdańsku stanowiła dla mnie znaczące wyróżnienie. Jestem zaskoczony otwartością i życzliwością Gdańszczan. Zyskaliśmy tu wielu nowych przyjaciół.”

Członek załogi – Adam Jurgen: „Gdańsk jest przepięknym miastem z życzliwymi ludźmi. Wieczorne zakończenie naszego postoju w żeglarskim klubie „U Zejmana” było wspaniałym przeżyciem. Mam nadzieję, że Polacy będą nas dobrze wspominać. Chętnie powrócę tu znowu i postaram się zabrać ze sobą mych rodaków z Lubeki”.



O pobycie w Gdańsku wypowiedzieli się bardzo pozytywnie wszyscy członkowie załogi i postanowili włączyć Gdańsk do stałego planu rejsów „Lisy von Lubeck”.
A ja, ze swej strony, pragnę serdecznie podziękować tym wszystkim, którzy przyczynili się do tak dobrego wizerunku Gdańska.
Andrzej Drapella

P.S. Jak widać na przykładzie tej karaweli - dla niemieckich emerytów nie ma miejsca „za falochronem” – jest za to aktywne życie, czas wspólnej żeglugi. Przykład warty zastanowienia.

Dane statku:
- sygnał rozpoznawczy DKVI
- MMSI numer 211 136 000
- długość całkowita 35,90m
- szerokość 9,30 m
- wysokość od lustra wody 21,20 m
- zanurzenie 2,86 m
- DWT 193,6 T
- BRT 164 TR
- NRT 49 TR
- ożaglowanie 276 m2
- moc silnika 347 KM