poniedziałek, 17 października 2011

Dla Czcigodney Mesy Kaprów Gdańskich brata Andrzeja #86 raport roczny

Zaczęło się jak zwykle w Gdańsku. Pod koniec ubiegłych wakacji W Zejmanie dopadł mnie telefon… Miła pani poinformowała mnie ze ona co prawda, z przyczyn natalnych, nie pamięta tamtej premiery ale „ …Organizatorzy Krakowskiego Międzynarodowego festiwalu Shanties postanowili uczcić jubileusz 30-lecia w sposób niezwykły, wskrzeszając wydarzenie sprzed 24 lat, w sposób równie spektakularny jak wówczas...” i dalej że, „…Opera Żeglarska "Shenandoah" z 1987 r. była wydarzeniem na skalę światową - przygotowana spontanicznie ale z wielkim zaangażowaniem twórców stała się przedstawieniem, które objechało najpierw całą Polskę, a następnie pół Europy i to tej za "żelazną kurtyną"….”

Drodzy Bracia wiecie dobrze, jak ciężko jest w naszych latach odmówić młodym aksamitnym głosom…
Obiecałem.
I choć nie tylko ja sam, ale jak na swej stronie napisali organizatorzy:…nikt początkowo nie chciał uwierzyć, że uda się zrealizować pomysł remake'u Opery Żeglarskiej "Shenandoah 2011"….
Zwołałem starych przyjaciół, Cztery Refy, Kowala, Gooru, Ryczące Dwudziestki, Andrzeja Koryckiego, dobraliśmy silną reprezentację następnych pokoleń… - zacięliśmy konie, och sorry, zacisnęliśmy zęby! …I pojechało…
Późną nocą, w mroźnym, lutowym Krakowie, po ostatnich akordach finałowego chóru ubita w Rotundzie jak sardynki publika nagrodziła nas dłuuugą „standing ovation”!
Można więc powiedzieć że rok zaczął mi się może nie pływająco, ale na pewno śpiewająco…
Zresztą niech mówią media….
„..Nie potrafię w skrócie opowiedzieć jakie to było wydarzenie, nie da się wyrazić słowami niepowtarzalnej atmosfery jaka towarzyszyła przedstawieniu, nie sposób opisać wrażeń jakich dostarczyli nam wykonawcy, autorzy i współtwórcy opery, ale niech namiastkę tych wrażeń pokażą zdjęcia, a samej operze poświęcę osobny artykuł…



---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po ciężkiej, acz jakże upojnej pracy z MŁODZIEŻĄ (!) odmłodniałem o jakieś ćwierć wieku i postanowiłem przejść na emeryturę!
Większość z Was Bracia wie jak pasjonujące to działanie…
Chcąc więc mieć więcej czasu na żeglowanie, nie mogłem pływać, bom latał gromadząc papierki…
W końcu w maju, stałem się WOLNYM CZŁOWIEKIEM!
I zaraz na początku lipca z „biletem seniora” w garści udałem się do Szczecina na „Zawiszę”!
Nie, nie, nie po to by wypłynąć, ale poprowadzić…
By Wraz z Kapitułą Chwały Mórz i Mesą Szczecińską przygotować i poprowadzić ceremonię wręczenia Wielkiego Topora Kaperskiego kpt. Tadeuszowi Siwcowi.

Gdzie niechwalęcy się dzięki Bogu i Kapitule i mnie też się cos dostalo;

W lipcu wraz z Bratem jerzym Kochankiem podejmowaliśmy włoskiego Brata Piero Pellegrini z Mesy Marsala na zachodnich wybrzeżach Sycylii. Brat Pellegrini wraz z rodziną odbywał tym razem szosową pellegrynację ku portom Północy Rygi i Talina. Chcąc tedy sprawdzić jego możliwości (w związku z zaplanowaną trasą do Ry – a tam, napiszę stolicy Łotwy) wytoczyliśmy we włościach moich nie jedną zacną beczułkę …I mogę Wam bracia głową (nieco obolałą wskutek badań) zaręczyć iż Brat Piero do Rygi jeździć może spokojnie!

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Sierpień to święty czas wakacji z Synem. Planowałem rejs na Alandy. Chciałem Młodemu pokazać Marienhaminę, muzeum i jak to się kiedyś młodzież chowało…
Niestety. Cały środkowy tydzień sierpnia na Helu odbywała się Inwazja w Normandii.
Ponieważ Młody od sześciu już lat buduje makietę D-Day ( ale nie z US-land-leasu, tylko psiakrew, z mojego konta) nie miałem żadnych argumentów przeciw stwierdzeniu, że jak nie zrobimy dokumentacji fotograficznej to koszta naszej makiety wzrosną itd., a po za tym tam też są elementy żeglugi, tyle że trochę pancernej…
So we took the Road to HEL!
Przy starcie z Zejmana zajęło nam to (już po weekendzie) nieco ponad pięć godzin! Przez taki czas, nawet na Omaha Beach Amerykanie byli już dobrze osadzeni i przebili się z plaży na skarpę, Point du Hoc dawno zdobyty przez Rangersów i nawet te cholerne wielkie działa tuż przed ostatnim nalotem przebazowane przez Niemców z bunkrów do oddalonego od wybrzeża sadu zostały już wysadzone…
Ale warto było - myślę i o Aliantach, i o nas na Helu! Zresztą popatrzcie sami:









--------------------------------------------------------------------------------------------------------
A po tem to już z górki, koniec wakacji i do roboty.
Zbliża się krajowe Zafarrancho . Będzie sprawozdawczo wyborcze. Dzięki Mesie Lubelskiej odbędziemy je w Wilkasach na Niegocinem… Może się trafi na wodzie jakaś zapomniana Omega…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz